Przejdź do menu głównego Przejdź do treści
Z upływem lat karkonoski Duch Gór stawał się coraz bardziej pogodny i łaskawy, choć nie stracił nic z legendarnej mocy. Postać karkonoskiego władcy od końca XIX w. była bardzo popularna, tak za sprawą bogatej literatury, jak i teatralnych przedstawień, a nawet oper, których był bohaterem. Należy wspomnieć, że sama tylko dziewiętnastowieczna bibliografia dotycząca Ducha Gór zawiera około tysiąca tytułów. 

W 1903 r. w Szklarskiej Porębie Średniej powstała nieistniejąca dziś "Hala Baśni" z cyklem ośmiu wielkich obrazów przedstawiających Ducha Gór ukazanego jako siły przyrody.  Autorem obrazów był Hermann von Hendrich, jedna z czołowych postaci dawnej kolonii artystów w Szklarskiej Porębie. Władca Karkonoszy ukazany został jako tuman mgły na górskiej grani, śpiący olbrzym zamieniony w skałę, błysk pioruna w Śnieżnych Kotłach czy deszczowa chmura nad Wielkim Szyszakiem.

Carl Hauptmann był wybitnym filozofem i literatem, miłośnikiem Karkonoszy, mieszkał przez lata w domu przy dzisiejszej ul. 11 Listopada 23, gdzie dziś jest muzeum.. W wydanym w 1915 r. cyklu baśni pod tytułem „Księga Ducha Gór”pisał: 

"Duch Gór od pradawnych już czasów pojawia się w tysiącach postaci żywych i nieożywionych. Mknie on w przestworza niczym jeździec na wietrze, choć przed momentem ledwie stał na drodze w postaci nieruchomego głazu. Albo jak mysz znika w szparze w podłodze, by po chwili w jakiejś opuszczonej chacie wycinać podskoki w tańcu z córką pasterza i pokrzykiwać i jodłować na całe, ochrypłe gardło.

Także określenia "stary" czy "młody" w żadnym stopniu nie mogą go opisać. Tajemniczości dodaje mu i to, że żaden człowiek nie jest w stanie powiedzieć czym, czy też kim właściwie jest ów Duch Gór ..."

Niezależny, często przewrotny w swych działaniach, surowy, lecz sprawiedliwy -   Duch Gór pozostaje legendarnym władcą ludzi i przyrody, a wszyscy jesteśmy tylko gośćmi w jego karkonoskim królestwie.

 

(na podstawie materiałów Muzeum Dom Carla i Gerharta Hauptmannów w Szklarskiej Porębie)

Przedwojenna kultura ludowa w Karkonoszach

Naturalna tendencja we współczesnym świecie do zanikania tradycyjnych zachowań, zwłaszcza ludowych, wiejskich, po II wojnie światowej na ziemiach śląskich przybrała szczególne rozmiary. Praktycznie całkowita wymiana ludności, jaka nastąpiła tu w latach 1945-1948 doprowadziła, jak się wydaje, do zupełnego zaniku starych obrzędów i tradycji. Ale czy na pewno?

Na całym świecie tradycje i zwyczaje ludowe związane są z życiem codziennym mieszkańców, uwarunkowanym środowiskiem naturalnym, dziejami, narodowością i pochodzeniem etnicznym, pozycją społeczną i ekonomiczną, które przenikając się wzajemnie, tworzyły na danym terenie specyficzne zachowania, zwyczaje i tradycje, przekazywane przez pokolenia, choć stopniowo ewoluujące. Zwyczaje te miały odniesienie do pór roku, czynności gospodarczych i prac polowych oraz oczywiście poszczególnych świąt.

 

Ludowa sztuka i rzemiosło

Naturalne środowisko Karkonoszy nie należy przy tym do sprzyjających łatwemu życiu. Stwarza wiele problemów, a nawet niebezpieczeństw, kształtując mieszkańców zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Fakt historycznego i geograficznego odosobnienia pozwolił tu na praktykowanie wielu tradycyjnych zachowań i zwyczajów, zapomnianych często w częściach nizinnych, czasem aż po połowę XIX w. Niemniej była to swego rodzaju data graniczna, a industrializacja i zmiany społeczne doprowadziły tu już wówczas do zaniku starych zwyczajów. Były zaś one nieco inne po śląskiej stronie gór, zamieszkiwanej niemal w 100% (przynajmniej od XV w.) przez ludność niemiecką, a inne po południowej stronie, gdzie przenikały się kultury czeska i niemiecka.

Folklor ludowy Karkonoszy przejawiał się na co dzień w sztuce i rzemiośle, mniej w stroju (dziś znane są głównie damskie czepce) i budownictwie (drewniane domy o konstrukcji zrębowej, z jedną izbą mieszkalną i częścią gospodarczą, przedzielone obszerną sienią). Ludność zajmowała się głównie uprawą lnu, hodowlą bydła oraz tkactwem.

W wymiarze artystycznym rozwinęło się malarstwo na szkle (przeważnie obrazów ukazujących świętych) oraz drewniana rzeźba, wykorzystywana w XIX w. komercyjnie, do produkcji pamiątek dla turystów: specjalnie zdobionych lasek, rzeźb Ducha Gór oraz dioram z lokalnymi widokami. Wzdłuż rzeki Kamiennej kwitło zaś hutnictwo szkła i zdobienie gotowych wyrobów w postaci szlifów i malunków.

Przywitanie Nowego Roku

Większość zwyczajów i tradycji ludowych wiąże się jednak z kalendarzem rolnym i kościelnym, według których ludzie żyli i według których najłatwiej można zaprezentować dawne obyczaje. Znamienne jest to, że jednolite dla całej Europy chrześcijaństwo sprawiło, iż wiele zwyczajów, zwłaszcza związanych z rokiem liturgicznym, choć nieco w zmienionej formie, trwa nieprzerwanie do dziś, pomimo wymiany mieszkańców.

Z Nowym Rokiem związane były liczne przesądy: spotkanie jako pierwszej osoby staruszki oznaczało nieszczęście, zaś młodej dziewczyny powodzenie przez resztę roku. Rojenie się pszczół zwiastowało pożar, a zorze wieczorne wieszczyły wojnę. Dnia 6 stycznia – w święto Trzech Króli, zwłaszcza po południowej stronie gór, uroczyście obchodzono wsie, skrapiając święconą wodą zabudowania, a kredą kreśląc na drzwiach litery K+M+B, zaś w niemieckich domach C+M+B.

Rozpoczynający się zaraz potem okres karnawału wszędzie był czasem radości, zabaw, bali, ale i obżarstwa. W domach oraz w karczmach urządzano publiczne świniobicia, obowiązkowo zakrapiane dużymi ilościami piwa, wódki, czasem wina. Szczyt zabaw karnawałowych przypadał na niedzielę po tłustym czwartku. Serwowano wówczas bardzo syte i tłuste potrawy, dlatego też dzień ten nazywano „tłustą niedzielą”. We wtorek urządzano pochody przebierańców, którzy odwiedzali domy i poszczególne gospodarstwa. Mieszkańcy wykupywali się pieniędzmi, gorzałką i smakołykami. Na koniec cały korowód udawał się do karczmy.

Ciekawym zwyczajem był tzw. „bieg błazna” (Narrenlauf), podczas którego sześciu młodzieńców z muzykantem (skrzypkiem lub akordeonistą), przebranych w pstrokate stroje wędrowało od domu do domu, a nawet od wsi do wsi. Rozśmieszali oni ludzi, odwiedzali różne miejsca, także za pomocą niesionej przez siebie drabiny, poszukując jadła i napitku. Dwaj z nich przebrani za niedźwiedzie odgrywali na progu domostw „niedźwiedzi taniec”, a potem następowały inne tańce z gospodynią, a zwłaszcza z dziewczętami. Gospodarze wykupywali się od tych „mięsopustnych błaznów” drobnymi monetami i plackami.

Święta Wielkiej Nocy

Szczególnie wiele obrzędów i przesądów związanych było ze świętami Wielkanocnymi, a zwłaszcza z Wielkim Piątkiem. Według J. Demutha: Obchodząc dom i uderzając w ziemię pałką lub cepem wypędzano krety. Biegając przed świtem boso po domu i gwiżdżąc na piszczałce ze szczurzej kości, pozbywano się szczurów. Kto przed świtem wywiesił na zewnątrz pierzyny, ochronił się przed owadami, a kto w tym czasie umył się w potoku, miał uniknąć parchów.

Za to gdy ktoś w ten dzień piekł, zwiastowało to we wsi pożar. W sobotę przed kościołem zapalano „nowy” – oczyszczający i zapewniający ochronę – ogień. Podczas pierwszego bicia w dzwony potrząsano drzewami owocowymi dla zapewnienia urodzaju. Z drewna spalonego w ogniu wielkanocnym formowano krzyże, które wbijano w pola, co miało chronić je przed gradem.

Niedzielę Zmartwychwstania witano „wielkanocnym strzelaniem”. Wierzono, że w tym czasie otwierają się wejścia do wszystkich skarbów, jednak przejść przez nie mieli tylko ludzie znający hasło. W poniedziałek wielkanocny chłostano się rózgami ze świeżych witek, dzięki czemu w ludzi miała wstąpić siła odrodzonej przyrody. We wsiach i górskich szałasach dzieci odwiedzały z rózgami kolejne domy i dostawały za to pieniądze lub inne prezenty. Dotknięcie bydła wcześniej przyniesioną do domu rózgą chroniło je przed nieszczęściem.

Noc Walpurgi przypadająca 30 kwietnia, była poświęcona walce z czarami. Podobno ten, kto ubrał jedną część swojej garderoby na lewą stronę i po godz. 23.00 wyszedł na rozstaje, mógł rozpoznać każdą czarownicę. Przed czarami miały ustrzec wbijane wokół domu gałązki, gdyż żadna wiedźma nie mogła przekroczyć tego kręgu, zanim nie policzyła, listków na każdej gałązce.

Noc świętojańska

Najkrótsza noc w roku, czyli noc świętojańska (24 czerwca), związana była od czasów przedchrześcijańskich z wiarą w nadzwyczajną moc ziół, połączoną z praktykami magicznymi, związanymi z miłością. Dziewczęta zbierały dziewięć ziół, z dziewięciu miedzy, plotły z nich wianki, które zakładały na noc, aby przyśnił im się ten, który zostanie ich mężem. Powieszone na krokwiach, suszone zioła chroniły przed pożarem.

Oczywiście palono też ognie świętojańskie, symbolicznie unicestwiając w nich wszelkie zło. Wokół ognisk tańczyły dziewczęta i chłopcy, przeskakując przez płomienie symbolizujące słońce, szczęście i zdrowie. Węgielki z wypalonych ognisk miały zapewniać zdrowie bydłu, rozrzucano je też w wysianym lnie, co chroniło przed szkodnikami. Ze stoków spuszczano ogniste kręgi (tzw. Hexenräder – koła czarownic), czyli owinięte słomą koła od wozu, symbolizujące słońce, co miało chronić przed kataklizmami.

Dożynki

Ważnym świętem, jak w każdej kulturze rolniczej, były dożynki organizowane oczywiście po żniwach, czyli na przełomie sierpnia i września. Rozpoczynały one okres sytości, co wiązało się oczywiście z zabawą i ucztami. Najważniejszym jednak wydarzeniem był korowód wozów dożynkowych, który przejeżdżał daną miejscowość. Z czasem korowody takie organizowano jedynie w większych miejscowościach, dokąd ściągały barwnie udekorowane wozy z całej okolicy, często jako reprezentacje poszczególnych gmin.

Wozy przystrajano gałązkami, a przede wszystkim zebranymi plonami w postaci wielkich wieńców splecionych z kłosów wszystkich zbóż, dodatkowo ozdabianych owocami, wstęgami, a nawet kruchymi ciastkami. Siedzący na wozie rolnicy, ubrani odświętnie, trzymali w rękach udekorowane kłosami i wstążkami narzędzia: kosy, sierpy, grabie itd. Pomiędzy „załogami” takich wozów toczyła się rywalizacja o najładniejszy wystrój, która w latach 30. XX w. przybrała oficjalne formy, a zwycięska „drużyna” otrzymywała dyplomy i listy gratulacyjne od władz danej miejscowości (powiatu) organizujących dożynki.

Adwent i Boże Narodzenie

Cykl rocznych świąt i obchodów zamykały Boże Narodzenie i Nowy Rok, poprzedzone adwentem, czyli czasem oczekiwania na narodziny Chrystusa. Był on wypełniony m.in. jarmarkami, które rozpoczynały się z reguły na św. Barbarę (4 grudnia). W tym dniu często ścinano gałązki czereśni, które chowano w piwnicy, umieszczając w naczyniu z wodą lub ziemią. Panował przesąd, że gdy rozkwitną one przed Bożym Narodzeniem, spełnią się marzenia, a w wigilijną noc będzie można dostrzec przy nich twarz Chrystusa. Adwentowymi wieczorami kobiety zbierały się na „prządki”. Przy wspólnej pracy czytały na głos książki, częściej opowiadały najróżniejsze historie, zwykle zmyślone, fantastyczne; śpiewały ludowe i kościelne pieśni.

Noc poprzedzająca Wigilię poświęcona była sprzątaniu domów oraz ubieraniu choinek, pieczeniu ciast i ustawianiu szopek, które znajdowały się niemal w każdym domu. Artyści ludowi oddawali w figurach i umieszczanych tam budowlach lokalny koloryt krajobrazu, strojów oraz zajęć ludności. Z reguły były to szopki skrzynkowe, bez przedniej ściany, którą w bogatszych domach zastępowała szyba.

Kolację wigilijną przygotowywano zawsze na bogato i syto. Składała się ona z dziewięciu, czasem siedmiu potraw, których składnikami były produkty mające posiadać ochronne i magiczne moce. Gotowano kaszę jaglaną (gwarantującą dostatek pieniędzy), jagły z grzybami (zapewniające szczęście), bułki z mlekiem, słodką owsiankę (gwarancja dużej ilości dzieci), groch i soczewicę (chroniły dzieci przed wysypką), kapustę i buraki (przeciw parchom), kluski z kapustą lub grzybami, suszone owoce (gwarantujące wigor), zupę grzybową lub grochówkę. Na stole nie mogło zabraknąć orzechów i jabłek dzielonych na cztery części, z których każda przepowiadała zdrowie w kolejnym kwartale nadchodzącego roku. Np. jeśli orzechy miały ciemne jądra, oznaczało to bliską śmierć. Ponadto, pod jedno z naczyń na stole wkładano srebrną monetę, aby nie zabrakło pieniędzy.

Do uroczystej kolacji zasiadała cała rodzina wraz z pozostałymi domownikami. Pod przystrojoną i oświetloną świeczkami choinką układano prezenty dla dzieci, które, według wierzeń, przynosiło im Dzieciątko Jezus (Christkind). Po kolacji śpiewano kolędy oraz oglądano przedstawienia w szopce (często przygotowane przez dzieci). Obdarowywano też bydło: krowom dawano snop słomy owsianej z ziarnem, kurom proso, kto zaś chciał mieć żółte mleko, dawał krowom jądro orzecha.

O północy w kościołach odprawiano uroczyste pasterki. Wierzono, że wówczas trzoda zaczyna mówić ludzkim głosem, a w studniach i potokach – podczas Przemienienia Pańskiego – płynie wino zamiast wody. W samej Jeleniej Górze żywa była legenda o tym, iż pod obecnym Wzgórzem Krzywoustego na czas pasterki otwierają się drzwi do podziemi pełnych skarbów.

Czas do Nowego Roku wypełniały zabawy na śniegu. W Karkonoszach popularne były zjazdy na rogatych saniach, zaś w miastach i uzdrowiskach koncerty orkiestr w kościołach, karczmach i na ulicach. Po 1 stycznia cykl obrzędów rozpoczynał się od początku.

(Ivo Łaborewicz - historyk-archiwista, kierownik Archiwum Państwowego we Wrocławiu – Oddział w Jeleniej Górze, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Jeleniej Góry)

 

Mówiąc o tradycjach Karkonoszy nie sposób pominąć pewnie wszystkim znanego Ducha Gór.

Karkonoski Duch Gór

Góry były i są uważane za obszary szczególne - przeznaczone bogom, duchom i mocom tajemnym. Dawniej prawie wszystkie miejsca, a więc morza, rzeki, pola, lasy miały swoich opiekunów, lecz tylko w górach mieszkają oni do dziś. Podobnie jest w Karkonoszach i Górach Izerskich. 

Przez wieki o karkonoskim Duch Gór gwarzono, pisano, malowano go i rzeźbiono, śpiewano pieśni. Był on tematem dla rzeźbiarzy, malarzy, grafików, poetów, szlifierzy szkła, poetów i literatów, a nawet kompozytorów muzyki. Mieszkańcy gór opowiadali sobie o jego wyczynach, straszyli nim dzieci i turystów, przypisywali mu niepogodę i kłopoty, ale też szczęście i bogactwo. Z czasem Duch Gór stał się najbardziej znaną postacią regionu Sudetów, jeżeli nie całego Śląska. W sklepach z pamiątkami można dziś nabyć rozmaite wizerunki przedstawiające zadumanego starca z długą brodą i kosturem, który przedstawiać ma legendarnego górskiego władcę. 

 Skąd pochodzi Karkonosz ?

 Dawno temu Karkonosze i Góry Izerskie znane były jako jedno pasmo noszące nazwę "Góry Olbrzymie" bądź jeszcze bardziej tajemniczo “Góry Olbrzymów”. Określenie to świadczyło o respekcie i strachu, jaki śląskie góry powszechnie wzbudzały. Góry były niedostępne dla ludzi, pełne tajemniczych duchów i złych mocy. Panował tutaj wilgotny, zimny klimat. Karkonosze były porośnięte ciemnym, mieszanym lasem, zamieszkałym przez dzikie zwierzęta - orły, wilki, rysie i niedźwiedzie. 

Nieznane, surowe góry, były siedliskiem duchów, upiorów oraz straszydeł, które mnożyły się i zwielokrotniały w opowieściach okolicznej ludności. Legendarnym władcą tych ziem był surowy Duch Gór. Do dziś pochodzenie nazwy karkonoskiego władcy jest sporne, zagadkowe i wieloznaczne. W górskiej tradycji nie wypowiadano na głos jego imienia, gdyż prowadzić to mogło do nieszczęścia. Był on najczęściej przez Niemców zwany Rübezahlem, a u Czechów Krakonošem lub Panem Janem. Polacy określali go jako Liczyrzepę, Skarbnika Ryfejskiego, Rzepolicza, Rzepióra lub Karkonosza. 

 Legendy o Duchu Gór

 Z czasem u podnóża gór zaczęli osiedlać się przybywający z różnych stron osadnicy, którym Duch Gór ukazywał się pod różnymi postaciami. Duch Gór bywał małym skrzatem, bądź też przerażającym olbrzymem. Najczęściej pojawiał się jako myśliwy, bogaty szlachcic, gość weselny, drwal, rubaszny piwosz, lutnista, kupiec, ptasznik, woźnica czy kominiarz. W zależności od potrzeb potrafił zamieniać się w smoka, kozła, mysz czy niedźwiedzia, by tym łatwiej płatać ludziom przeróżne figle. Do końca nieodgadniony, miał wiele twarzy; potrafił pomóc dobrym uczynkiem, lecz za chwilę mógł popaść w złość. Podobnie widział go Caspar Schwenkfeld (1563-1609), jeleniogórski lekarz i przyrodnik twierdząc, że:

 „duch taki jak Karkonoski Władca ze swoją kompanią to w istocie diabeł, co to jak sztukmistrz potrafi przedzierzgnąć się w różne postacie...”

Karkonoski Władca był bohaterem wielu baśni, przekazów i podań ludowych. Według najbardziej znanej opowieści pewnego razu Duch Gór zakochał się bez pamięci w przepięknej świdnickiej księżniczce, którą porwał do swojego górskiego zamczyska. Z czasem młoda księżniczka w odludnym miejscu zaczęła cierpieć na nudę i brak towarzystwa. Aby temu zaradzić Duch Gór podarował jej kilka rzepek i czarodziejską różdżkę. Gdy tylko księżniczka którąś z rzepek dotknęła różdżką, ta natychmiast przemieniała się w osobę, którą wybranka Ducha Gór pragnęła zobaczyć. Podziemny zamek szybko zapełnił się gwarem głosów młodych przyjaciół i przyjaciółek księżniczki. Niestety, gdy rzepki zwiędły, czar utracił swoją moc. Zakochany Duch Gór postanowił obsiać rzepkami całe pobliskie pole. Księżniczka jednak postanowiła uciec, a chcąc uśpić czujność karkonoskiego władcy kazała mu dokładnie policzyć rosnące rzepki. Trwało to bardzo długo, gdyż Duch Gór ciągle się w rachunkach mylił, a w tym czasie niedoszła wybranka zbiegła w doliny do narzeczonego. Od tego czasu, wywiedziony dosłownie i w przenośni w pole, karkonoski Duch Gór zyskał wśród ludzi pogardliwe, wyjątkowo przez niego nie lubiane, przezwisko Liczyrzepy. I jeszcze czasem, gdy nad Karkonoszami szaleje burza, grzmi i biją pioruny, starzy mieszkańcy powiadają, że to Duch Gór się złości na wspomnienie swojej nieszczęśliwej miłości.

 Karkonoski Duch Gór pojawiał się w podaniach ludowych co najmniej od XV w. Bezludne, dzikie góry budziły od wieków grozę. Mieszkańcy Karkonoszy z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie legendy o Duchu Gór, przypisując mu między innymi zdolność wpływania na pogodę, która zresztą w Sudetach często się zmienia. 

Najstarsze plastyczne przedstawienie postaci karkonoskiego Ducha Gór pochodzi z mapy Śląska autorstwa wrocławskiego kartografa Martina Helwiga wydanej w 1561 r. Karkonoski władca ukazany został jako niesamowity, diabelski stwór składający się z kilku zestawionych ze sobą elementów zwierząt: głowy orła zwieńczonej parą jelenich rogów, lwiego tułowia i przednich lwich łap, tylnych odnóży kozła oraz rozdwojonego ogona - jednego lwiego, zadartego ku górze, drugiego zaś koźlego.